Kto mógłby podpisać się pod tym zdaniem, ręka w górę. Mimo że jesteśmy aktywni zawodowo, tańczymy z odkurzaczem, jemy małe porcje, to i tak nie możemy schudnąć, mało z tego, na wadze pojawiają się coraz większe liczby. Zaliczając kilka schodków zaczyna brakować tchu, nie mówiąc już o tym, że często jesteśmy skąpani potem i lustro omijamy z daleka.
Codziennie w gazecie, czy w internecie ktoś proponuje nowe diety i nowe przyrządy sportowe, ale my gdy nawet zaczniemy „to czy owo”, odchudzamy się strasznie mozolnie. I w sumie coraz realniejszy staje się fakt, że im człowiek starszy, tym wolniej pracuje mu metabolizm, hormony grają wariata i wysiada tarczyca. Chętnie wtedy obwiniamy zatrute jedzenie i rodziców za geny, bo przecież sami widzimy, że wokół nas są również osoby, które potrafią wtrząchnąć furę jedzenia a są chude jak szczapa.
Co robić? Poddać się, czy pójść spróbować parę razy po-pocić się na siłowni, może ta dotychczasowa godzina roweru w terenie dziennie to za mało? Może przestać jeść na kilka dni?
Nie jestem guru-odchudzania, ale...
jestem na krótko przed 50-tką, w okresie menopauzy mam niedoczynność tarczycy i… schudłam ponad 7 kg w niecałe dwa miesiące. Jak to zrobiłam?
Nagusieńko i dokładnie
obejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że mam dużą „oponę” pod biustem. Tłuszcz tłuszczem,
ale co znajduje się w nadbrzuszu, pod biustem? Wątroba, a kuku! Nigdy nie miałam
problemów ani z wątrobą, ani z woreczkiem żółciowym, żadnych bóli, może od
czasu do czasu lekki ucisk po jedzeniu (jestem w końcu otyła) Zrobiłam wiec rachunek
sumienia pod kontem wątroby, zastanawiając się, w jaki sposób do tej pory ją traktowałam.
Wprawdzie nie pije alkoholu, ale jestem córką cukiernika i lodziarza! Od X-lat konsumowało się u nas w rodzinie tony cukru pod postacią ciast, lodów, czekolady, słodzonej herbaty, dżemu, ponadto tradycyjną polską kuchnię, trochę śmietanki placuszki ziemniaczane, dużo chleba, ciasta, makaronów, pyz itp…
Wprawdzie od wielu lat nie jadam już kluseczek ani bezów, ale trudno jest mi ominąć w sklepie słodycze, bo najczęściej od nich zaczynają się w ogóle sklepowe regały. Może zacząć chodzić do sklepu w okularach słonecznych?
Wprawdzie nie pije alkoholu, ale jestem córką cukiernika i lodziarza! Od X-lat konsumowało się u nas w rodzinie tony cukru pod postacią ciast, lodów, czekolady, słodzonej herbaty, dżemu, ponadto tradycyjną polską kuchnię, trochę śmietanki placuszki ziemniaczane, dużo chleba, ciasta, makaronów, pyz itp…
Wprawdzie od wielu lat nie jadam już kluseczek ani bezów, ale trudno jest mi ominąć w sklepie słodycze, bo najczęściej od nich zaczynają się w ogóle sklepowe regały. Może zacząć chodzić do sklepu w okularach słonecznych?
Proponuję zrobić rachunek sumienia i zbierać przez miesiąc paragony, żeby uzmysłowić sobie, ile znajduje się tam produktów zawierających cukier (nie zapominajcie ketchupu).
Gdy myślimy o kimś, kto ma chorą wątrobę, to albo wyobrażamy sobie alkoholika z marskością, albo chorego na żółtaczkę, albo kogoś, komu tłuszcz po brodzie cieknie. Natomiast zwłóknienie wątroby może rozwijać się pomału i towarzyszyć otyłości i cukrzycy u osób, które nawet piwka nie wąchają.
Szkolną wiedzę na temat funkcji wątroby przypomnimy sobie nieco później. Niemniej jednak należy powiedzieć, że wątroba stanowi centralny organ przemiany materii (i tu zapala się lampka), dlatego tak ważne jest właściwe odżywianie!
Jak wiec pozbyć się „brzusznego balkonika”? Co możemy od razu zrobić, aby pozbyć się stłuszczenia wątroby i odbudować tkanki. Oczywiście lekarze mają w zanadrzu wątrobowe terapeutyki, ale i my we własnym zakresie możemy zastosować dietę pod kątem „stłuszczonej wątroby”, dieta lekka, zero alkoholu, jak najmniej rafinowanych cukrów, jeśli tłuszcze to roślinne, no i ziółka typu ostropest plamisty, karczoch, kurkuma, mniszek lekarski, imbir, kminek (ziółka omówimy sobie dalej). Bardzo ważne jest przeanalizowanie źródeł metali ciężkich, z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Paniom zwracam uwagę na ograniczenie i umiejętne używanie agresywnych środków czyszczących i chemikali do pielęgnacji i upiększania ciała. (Większość metali ciężkich ląduje właśnie w wątrobie)
Generalnie przestrzegamy diety 1200 – 1800 kcal, w zasadzie nie chodzi w niej o jak najmniej tłuszczów a o dostarczenie mniej „energii”. Optymalny byłby balans 50% węglowodanów, 20% białek, 30% tłuszczy. Dzienne spożycie tłuszczów powinny stanowić ok. 55-70 g
Zapytacie może, jak dać sobie radę na dłuższą metę z dietą w okolicy 1200 kcal. Na pewno już znacie odpowiedź, jemy to, co niskokaloryczne, to jest warzywa. Proponuje ograniczyć produkty mączne i delikatnie postępować z nabiałem.
http://gabbyb.tv/wp-content/uploads/MED41.jpg |
Kolejna bardzo ważna pomoc „w wytrzymaniu” i przyzwyczajeniu się do diety niskokalorycznej to stosowanie technik relaksacyjnych. Tak, jest! Wielu z was na pewno przyzna, że często je (lub podjada) nie dlatego, że jest głodne, ale dlatego, że jest czymś „podirytowane”.
Aby uniknąć takiego stresowego jedzenia wraz z rozpoczęciem diety zaczęłam medytować. Gdy wewnętrznie zaczyna mnie ssać, zamykam oczy i koncentruję się tylko i wyłącznie na oddychaniu. Już nawet 5-10 minutowa medytacja przynosi cuda. Cdn.